W 2018 roku, gdy zakładaliśmy stronę www Czarnowiec.pl mieliśmy wyłącznie marzenie aby była ona choć przez parę osób czytana i aby zawarte na niej treści przydały się kiedykolwiek sympatykom Czarnowca.
Upłynęło kilka lat a naszą stronę okazuje się, że czyta stolica, czyta Podlasie, czytają również za wielką wodą. Jest to dla nas – jak nazwała w ubiegłym tygodniu „redakcji”, pewna pani z Pułtuska, wielki zaszczyt, że to co robimy przynosi malutkie efekty naszej mrówczej (społecznej) pracy.
Gro zasług musi być w tym działaniu przypisane Panu Jackowi Pawłowskiemu – przybyszowi do Czarnowca, który nie miał tu przodków, nie był związany uczuciowo ani rodzinnie z naszą miejscowością! Dzięki Panu Jackowi i Jego wspaniałym zdolnościom powstaje mnóstwo wspaniałych rzeczy jak na tak niewielką miejscowość. Odkrywanych jest tak wiele kart z historii.
Za artykułem o agrobiznesie w Czarnowcu, o którym pisaliśmy tu pojawiło się dość szybko co najmniej dwie wiadomości w sprawie kamienicy przy ulicy Waliców w Warszawie.
Pierwszy odezwał się do nas historyk Pan Mariusz Nowik, który napisał:
Znakomity tekst, wciągnąłeś mnie w historię Wyszomirskich do tego stopnia, że poszedłem tropem telefonu z ogłoszenia z „Kurjera Warszawskiego”. „Spis Abonentów Sieci Telefonicznej m. st. Warszawy” za rok 1939/40 podaje, że numer telefonu 6-60-19 przypisany był do paszteciarni „Styl” przy Krakowskim Przedmieściu 53. Telefon pod tym numerem odbierali Jerzy Grabowski, Józef Dembiński i Stanisław Kowalczyk. Być może któryś z nich przyjaźnił się z Wyszomirskimi i naganiał im bogatych letników z Warszawy. W budynku przy Waliców 10 w roku 1939 zarejestrowanych było 20 abonentów, ale żadnego pod tymi nazwiskami – można chyba założyć, że któryś z tej trójki tam mieszkał, ale informacji o „obfitym odżywianiu” i „sportach” u Wyszomirskich udzielał przez telefon należący do paszteciarni „Styl”.
Dlaczego kandydatów na sporty do Czarnowca zapisywano w Warszawie?
Pan Jacek w swoim artykule nawiązał do sportu kolarskiego, którego wielkim fanem jest sołtys Czarnowca.
Sympatycy tej dyscypliny mogą pamiętać lub nie, że pierwszy klub kolarski (stowarzyszenie) w Warszawie powstał w roku 1886. To była jedna z najstarszych organizacji sportowych w Polsce. Członkami WTC byli nawet Bolesław Prus i Henryk Sienkiewicz. Stowarzyszenie nosiło nazwę Warszawskie Towarzystwo Cyklistów. Wśród setek kolarzy, członków WTC znaleźć można niejedno nazwisko „Grabowski”.
Grabowski to również ojciec Marii Wyszomirskiej, a dziadek Ludwiki. Czy mogło być tak, że zięć Grabowskiego w Czarnowcu lubił jeździć rowerem tak jak Jego teść (i jego brat?) i dlatego zachęcał/zapraszał do sportów w Czarnowcu? Może Wyszomirski Roman zabierał letników na przejażdżki rowerowe po lesie rzędowym w stronę Kamianki, Borawego, Lipianki, może na rowerowe wycieczki nad Narew?
Czy u Grabowskich na Waliców w Warszawie zachęcano do kolarstwa w Czarnowcu?
Może tak, może nie 🙂
Kolarz z Grabowskich?
A może Eligiusz „Elek” Grabowski, który urodził się 15 stycznia 1935 roku w Warszawie to potomek tych Grabowskich z Waliców?
W latach pięćdziesiątych ub. wieku był ulubieńcem kibiców kolarskich, którzy dopingowali go na trasach Wyścigu Pokoju i Dookoła Polski okrzykami: „dawaj Elek, dawaj Elek!”.
Był zawodnikiem wszechstronnym, zdobywał tytuły mistrza Polski w różnych konkurencjach – na szosie, na torze i w przełajach. W 1957 roku uznany został za najlepszego polskiego kolarza w rankingu Polskiego Związku Kolarskiego i redakcji „Przeglądu Sportowego”.
Podczas kariery sportowej reprezentował barwy dwóch klubów – Włókniarza Legnica oraz Gwardii Warszawa. Był także aktywnym członkiem Warszawskiego Towarzystwa Cyklistów.
Trzykrotnie był członkiem drużyny reprezentacyjnej podczas najpopularniejszej w tamtych czasach imprezy kolarskiej – Wyścigu Pokoju, także trzykrotnie plasował się w czołówce Tour de Pologne, w 1954 roku został akademickim wicemistrzem świata.
Filigranowej postury „Elek” Grabowski zaskarbił sobie sympatię kibiców ogromną walecznością i odważnymi atakami na trasach kolarskich wyścigów.
Pochowany na warszawskim Cmentarzu Powązkowskim dnia 1 sierpnia 2021 roku.
Tyle o kolarstwie i ewentualnym zachęcaniu przez Grabowskich do sportów w Czarnowcu.
Ale są to tylko luźne domniemania, bo Grabowskich w Warszawie, tak jak i kraju jest wielu… [MK]
Dziś (6.10.2024 r.) otrzymujemy taką oto korespondencję od Pana Bartłomieja Marksa z Warszawy:
Dzień Dobry,
regularnie śledząc z zainteresowaniem kolejne publikacje pana Jacka Pawłowskiego dotyczące historii Czarnowca i Wyszomirskich trafiłem na artykuł:
Agrobiznes w Czarnowcu w czasach Wielkiego Kryzysu – czarnowiec.pl
Zaintrygowała mnie w nim zagadka dotycząca tajemniczego wspólnika Wyszomirskich w biznesie turystycznym. Wydaje mi się że znalazłem jej wyjaśnienie. Kluczem okazała się osoba jednego ze współwłaścicieli Paszteciarni „Styl” – Jerzego Grabowskiego. Maria Wyszomirska (żona Romana, matka Zygmunta, Jana, Zofii i Ludwiki) była bowiem córką Jana Grabowskiego, szlachcica, który posiadał średniej wielkości majątek w Milewie-Wypychach – wiosce między Przasnyszem, Ciechanowem i Makowem Mazowieckim. Jan miał (z dwoma żonami) kilkanaścioro dzieci, z których wieku dorosłego dożyli:
z Marianny Kołakowskiej
– Teodor (1875-1942)
– Apolonia (Mossakowska) (1878-1946)
z Teofili Batogowskiej
Antoni (1880-1966)
Stanisława Sabina (Milewska)(1881-1969) – moja praprababcia
Gustaw (1885-1950)
Jan (1887-1910)
Maria (Wyszomirska) (1891-1956)
Teodor, z Amelią Krościcką, miał pięcioro dzieci, mi.in syna Jerzego (ur. 1906). Jerzy w 1937 r. w par. Św. Zbawiciela w Warszawie wziął ślub z Jadwigą Józefą Nieznach. Z aktu małżeństwa (przesyłam skan w załączeniu) wynika, że pan młody (z zawodu „artysta”) mieszkał pod adresem: Waliców 10. Co więcej, o ile Spis Abonentów Sieci Telefonicznych z roku 1939 faktycznie identyfikuje numer 6 60 19 jako należący do Paszteciarni „Styl”, o tyle Spisy z lat 1935 i 1937 jako jego abonenta wskazują właśnie Jerzego Grabowskiego zamieszkałego przy Waliców (w załączeniu screeny).
Wygląda więc na to, że Maria poprosiła w 1934 r. swojego bratanka o pomoc w rozkręcaniu biznesu. Możliwe że ewentualne z niego dochody miały wspomóc Jerzego, który zapewne jako artysta kokosów nie zarabiał. Po ślubie jednak Jerzy uznał najprawdopodobniej, że czas się ustatkować i zdobyć jakieś stałe źródło dochodu zakładając z Kowalczykiem i Dembińskim paszteciarnię (do spółki wniósł telefon, który pewnie był znaczącym atutem dla nowej firmy). W załączeniu przesyłam też zdjęcie kamienicy Krakowskie Przedmieście 53 z 1937 roku (niestety ciężko stwierdzić po niewyraźnych afiszach czy już wówczas umieszczona w niej była rzeczona paszteciarnia).
pozdrawiam
Bartłomiej Marks
Kolejny głos w sprawie przesłał do nas Pijący_mleko, Rowerem wokół Ostrołęki.
Okazuje się, że już w 1899 roku zapraszano do ślicznych pokoi w dobrach Czarnowca. Weranda, kuchnia, las, konie, produkty na żądanie, 2 wiorsty* od stacji (kolejowej). W ogłoszeniu można wyczytać, że miejscowość jest „rzadko zdrowotna”.
Czy mogło to oznaczać, że właściciele wiejskiego dworku ostrzegali potencjalnych letników o braku wygód wielkomiejskich?
Słaba znajomość zasad utrzymania czystości dotyczyła w XIX w. wszystkich warstw społecznych. Także wśród bogatych mieszczan i ziemian trudno było o większą świadomość na temat zdrowia. W dworach rzadko pojawiała się łazienka jako odrębne pomieszczenie.
Ale może w przypadku tego ogłoszenia z końca XIX wieku powyższe sformułowanie miało inne znaczenie?
W przypadku tego ogłoszenia chętni na wypoczynek w Czarnowcu mieli zgłaszać się pod adresem Sadowa 4, mieszkania 7 tak bardziej z rana.
Zagadką na tę chwilę pozostaje czy letników zapraszali już Wyszomirscy czy wcześniejsi właściciele czarnowieckiego majątku. Z dostępnych źródeł wiemy, że jeszcze w roku 1894, w Czarnowcu majątkiem rządzili Czerniejewscy i Michniewiczowie. Czy przy ulicy Sadowej 4 w Warszawie mieszkała rodzina Czerniejewskich czy Wyszomirskich, dziś (7.10.2024) nie wiemy.
* wiorsta to rosyjska jednostka miary – po 1835 roku wynosiła 1066,78 m. Zatem z dworu w Czarnowcu do stacji kolejowej w Ostrołęce było około 2 133,56 metrów
Marek Karczewski